piątek, 30 grudnia 2016

Wyjazd integracyjny - dzień pierwszy.

Papieros smakował zaskakująco słodko, uderzył mi do głowy aż zaczęło mi się w niej kręcić. Porady, odnośnie poprawnego zaciągania się, które wyśniły mi się kilkanaście minut wcześniej, okazały się nadzwyczaj pomocne. Najwidoczniej musiałem gdzieś słyszeć podobne słowa, pewnie jeszcze na studniach, a mój podstępny umysł przywołał te wspomnienia idealnie komponując sen.

Dalsza droga do Kołobrzegu przebiegła bez większych trudności. Już na miejscu okazało się, że pod względem hotelu, mój sen był koszmarem. Ośrodek był najwyższej klasy, nowoczesny, przestronny a od wejścia witał nas młody recepcjonista o idealnej fryzurze i z uśmiechem pełnym białych równych ząbków. Bardzo miły i uczynny chłopak pomógł każdemu odnaleźć swój pokój oraz nie pozwolił nikomu dźwigać walizek. Pokoje były olbrzymie. Bez większego problemu, w pokoju w którym spałem, można by rozlokować kilka dodatkowych łóżek. Łazienka była spora, z kabiną prysznicową i jacuzzi. Oczywiście w pokojach obowiązywał bezwzględny zakaz palenia, ale kwatery dla palaczy wyposażone były w kameralny tarasik. Jednym słowem - szef się postarał.

Grzesiek był dla mnie bardzo miły, ale nie zabiegał o moją uwagę jak we śnie... szkoda... Od samego wejścia zapalił papierosa, w miejscu do tego przeznaczonym i ciągle gadał przez komórkę, nawet potem, szykując się na bankiet. Co chwilę słyszałem tylko piski jego dziewczyny, która bez przerwy do niego wydzwaniała, a on, zapewniał ją, że ani nie będzie za dużo pił ani też nic dziś nie stanie się takiego czego mógłby żałować. Dodał jeszcze, że w naszym zespole jest bardzo mało kobiet, a te które z nami przyjechały są w wieku jego matki. Dziewczyna mogła być spokojna. 

Obszerna łazienka uchroniła Grześka od mojego wścibskiego wzroku. Ciekawość zżerała mnie czy mój umysł poradził sobie z ciałem mojego współlokatora, czy zbytnio go nie wyidealizował. Nagle sms: "przynieś mi proszę ręcznik z mojej torby" - od Grześka. Zerwałem się na równe nogi - w takim hotelu nie dali ręczników? Nie ma ręcznika to znaczy, że jest goły i mokry i nie ma się czym zakryć. To była moja szansa. Wszedłem, rzeczywiście było jak myślałem, a Grzesiek nawet nie krępował się przy mnie swoją nagością. Mój wzrok dyskretnie spenetrował jego ciało. Wszystko się zgadzało. No  tak, przecież wyskoczyliśmy kiedyś popływać po pracy z grupką osób. On wtedy był zaledwie po kilku pierwszych dniach w pracy i jeszcze go dobrze nie rozpoznawałem. Wtedy musiałem zapamiętać jego idealne ciało.

Podałem ręcznik, rzuciłem głupim żartem w jego stylu i wyszedłem. Wieczór był okropnie nudny. Poprawne rozmowy, alkohol i wymuszony uśmiech. Męczył mnie ten bankiet. Grzesiek natomiast bawił się bardzo dobrze i zdecydowanie przegiął z ilością wypitych drinków. Nie wybrał jednak mojego towarzystwa. W ogóle traktował mnie jak powietrze. Stwierdziłem, że czas się zawijać do pokoju. Wolę pogapić się w laptopa, skoro mam tu Wi-Fi. 

Od niechcenia przerzuciłem kilka stron ze zdjęciami seksownych (pół)nagich chłopaków. Nawet nie miałem ochoty się zabawić sam ze sobą. W okolicach godziny drugiej usłyszałem odgłosy zbliżającej się grupki w kierunku naszego pokoju. pewnie to Grzesiek wracał wciąż rozmawiając i dobrze się bawiąc ze swoimi przygłupimi koleżkami. Zamknąłem szybko laptopa i wskoczyłem pod kołdrę udając sen. 

Grzesiek wszedł do pokoju, zapalił lampkę nocną, która spowodowała, że w pokoju zrobił się półmrok. Widział, że mam zamknięte oczy, więc nawet mnie nie zaczepiał. Swobodnie, bo przecież spałem, zrzucił z siebie swoje modne ubranie a moim oczom ukazał się olbrzymi wzwód. Pokręcił się chwilę po pokoju po czym rzucił się na swoje łóżko. Obróciłem się tak, by móc obserwować jego idealne ciało. Penis najwidoczniej nie opadł mu przez kolejne kilkanaście minut, bo pod kołdrą zrobił się charakterystyczny namiot. Byłem pewny, że już śpi. Nagle usłyszałem znajome mlaskanie napletka. Grzesiek chyba nie wytrzymał i musiał sobie ulżyć. Wstać i mu pomóc? Nie... To nie sen. Wole nie ryzykować.

Leżący na łóżku obok w połowie trzeźwy chłopak lekko postękiwał było mu zdecydowanie przyjemnie. W pewnym momencie odsłonił kołdrę a moim oczom ukazał się OLBRZYMI wilgotny od preejakulatu penis. Chciałem się na niego rzucić i pomóc mu lub nawet go wyręczyć. Skarciłem się w myślach. Dobre i  to, że mogę popatrzeć. W pewnym momencie długa ręka Grześka wyleciała w moją stronę. O mały włos nie podskoczyłem! Nie. Nie zdawał sobie sprawy, że patrzę - chwycił po prostu swoje bokserki, przekręcił się na bok i z ciężkim oddechem, lekko pojękując, wyrzucił z siebie pokaźny ładunek śnieżnobiałego nasienia. Wszystko wylądowało na owych bokserkach. Grzesiek ostentacyjnie zrzucił je z łóżka (nawet nie wytarł do końca członka), po czym odwrócił się na drugi bok, plecami do mnie i momentalnie zasnął. 

Słabe światło nocnej lampki padało wprost na obspermione bokserki mojego kolegi. Emocje we mnie buzowały. Mój penis stał nieprzerwanie od kilkunastu minut, ale zwykła masturbacja w takiej sytuacji  na pewno by mi nie wystarczyła. Odurzony zapachem świeżego nasienia, który unosił się w całym pokoju, leżałem na boku wpatrzony w bieliznę na podłodze. Miałem wypieki na twarzy a pod językiem czułem słodki smak podniecenia. Nie wytrzymałem. Sięgnąłem po bokserki i niewiele myśląc zlizałem z nich cały pozostawiony przez Grześka ładunek. Sperma wciąż była ciepła i gęsta. Podniecenie sięgnęło zenitu. Lekko naprężyłem penisa i poczułem, że dochodzę. Przystawiłem do członka trzymane w ręku bokserki i zalałem je swoim nasieniem, dusząc usta w poduszkę by być bezszelestnym. Po wszystkim wytarłem penisa dokładnie i odłożyłem majtki Grześka na miejsce.

Zapach spermy nie pozwolił mi zasnąć jeszcze przez kilkanaście minut. Na języku wciąż czułem smak Grześka, co prawda nie było mi aż tak dobrze jak w moim śnie, ale i  tak osiągnąłem swój mały raj. Chłopak, o ile cokolwiek będzie pamiętał, nie powinien nic zauważyć. Jutro rano, jego bokserki będą sztywne od spermy, wprawdzie nie jego, ale tego już się nie dowie. 

Obudził mnie smród dymu papierosowego. Grzesiek wstał przede mną i leczył kaca na tarasie, popalając porannego szluga. Był oparty o barierkę i patrzył w stronę morza. Zaspanym wzrokiem popatrzyłem na jego zgrabny tyłeczek uświadamiając sobie, że mam poranny wzwód. Ku mojemu zaskoczeniu, Grzesiek miał na sobie wczorajsze bokserki. Nie jestem pewien, ale wydaje mi się, że nawet do końca nie wyschły... Uśmiech pojawił się na mojej twarzy a penis, podkręcony tym widokiem i świadomością mojego nasienia na pięknych jajkach współlokatora, stwardniał jeszcze bardziej. Jeszcze jedna wspólna noc przed nami, a ja już nie żałuję tego wyjazdu...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz