czwartek, 11 maja 2017

Zmora liceum

Jak ja nie znoszę tego liceum! Wszystkie moje koleżanki zostały w małopolskim, a moi starzy akurat teraz wymyślili sobie przeprowadzkę do jakiejś dziury pod Warszawą. Jakby nie mogli poczekać te 3 lata aż skończę liceum w miejscowości, którą znam od urodzenia. Może byłoby mi łatwiej gdybym chociaż miał rodzeństwo...
- Patryk, czy ja ci w czymś przeszkadzam teraz? – Słowa mojej polonistki wyrwały mnie z chwilowego zadumania.
- N-nie, prze pani, ja wszystkiego słucham! – Skłamałem bez mrugnięcia okiem.
- Już ja wiem swoje – odpowiedziała stara jędza – zrób coś pożytecznego i idź mi namoczyć gąbkę.
W jakich szkołach są jeszcze tablice na kredę? Z tą myślą potulnie maszerowałem do szkolnej łazienki. Właściwie nie znoszę moczyć gąbki, bo od tego ręce strasznie się niszczą i dodatkowo śmierdzą zatęchłą wodą, a nie ma jak nawet ich umyć, bo i tak wilgotną gąbkę trzeba donieść z powrotem do klasy. Ale nie będę się buntował, to nie w moim stylu.
- Sieeema leszczu – usłyszałem nagły głos, gdy tylko wszedłem do ubikacji dla chłopców. Kacper i Rafał. Z drugiej „B”. Najgorsze ścierwa w tej szkole. Nie! Najgorsze ścierwa na całym świecie! Asekuracyjnie spojrzałem za siebie, słyszałem, że ci dwaj uwielbiają znęcać się na pierwszakach, a ja ani nie mam kolegów, którzy mogliby się za mną wstawić, a przy sobie też nie mam pieniędzy, żeby ich ewentualnie przekupić. Może uda mi się zawołać woźnego albo szybko wybiec.
- Nie bój się leszczyku! – powiedział Kacper z uśmiechem pełnym połatanych i nieestetycznych zębów. Zaciągnął się trzymanym przez siebie papierosem i ostentacyjnie dmuchnął dymem w stronę niedziałającego czujnika dymu. – Nic ci nie zrobimy, nie Ralf? – Śmiejąc się szturchnął swojego kompana.
- Zamknij mordę głupku! – Zrugał go Rafał swoim delikatnym, ale niskim i męskim, niepasującym do jego twarzy, głosem. – Zaraz ktoś tu przyjdzie, jak będziesz tak piał. – Uśmiechnąłem się. Faktycznie, głos Kacpra, raczej przypominał chłopca w trakcie mutacji, a przecież on już chyba jest pełnoletni. Na próżno też można szukać znaków zarostu na jego gładkiej, pryszczatej twarzy. To nawet ja mam bardziej męskie rysy niż on – chociaż, bez przesady.
- To cię śmieszy chłystku – rzucił w moją stronę Rafał, przeszywając mnie swoim pewny i zagniewanym w tym momencie wzrokiem. Nasze oczy się spotkały, przez ułamek sekundy wytrzymałem jego silne spojrzenie, widziałem błysk w jego ciemnoniebieskich oczach, na które gdzieniegdzie opadały kasztanowe włosy fikuśnie uczesanej grzywki.
- N-nie, nie, przepraszam, j-ja, gąbka – wyjąkałem pokracznie. Nawet nie wiem, kiedy Rafał złapał mnie jedną ręką z koszulę, przy samej szyi lekko ją szargając.
- Grzeczny Patryczek gąbeczkę myje, cipkę tej starej babie też myjesz? – Obaj rubasznie się roześmiali. Kacper zamachnął się i chciał mnie uderzyć, ale Rafał w ostatniej chwili chwycił jego nadlatującą w kierunku mojego policzka dłoń.
- Gaś to! Ktoś idzie! – Wykrzyknął przerażony Rafał, w tej samej sekundzie wyrzucając niedopalonego papierosa do sedesu. Jednym ruchem wcisnął mnie do kabiny i lekko przymknął drzwi.
- No proszę! Kogo my tu mamy – wykrzyknął woźny – w końcu was mam gagatki! Do dyrektora za palenie fajek, ale już! – wykrzyknął rozzłoszczony.
- Ale panie Staszku, tu nikt nie pali – powiedział czarującym głosem Rafał. Słuchając ich krótkiej słownej przepychanki obserwowałem pływające dwa niedopałki unoszące się na wodzie w sedesie. Chwyciłem za papier, dorzuciłem go sporo na wierzch i spuściłem wodę. Upewniłem się czy pety nie wydostaną się z powrotem po czym pewnie wyszedłem z kabiny. Szturchnąłem przy tym Kacpra, który o mały włos nie stracił równowagi.
- Ty kurww… - zaklął na mnie pod nosem, ale Rafał znów skarcił go srogim spojrzeniem.
- Morda, powiedziałem! – syknął. – Patryk, prawda, że my tu nie paliliśmy? – Rzucił w moim kierunku. Doskonale wiedziałem, że gdyby wylądowali u dyrektora za palenie w kiblu skończyłoby się to naganą i wezwaniem rodziców. A cierpliwość starszych zarówno Kacpra jak i przede wszystkim Rafała była stanowczo nadszargana.
- Tak. – Odpowiedziałem pewnie – Koledzy tak tu tylko stali, bo widzi pan, ta kabina ma zepsuty zamek – zacząłem pokazywać woźnemu co i jak, a on, z uwagą przyjrzał się drzwiom, zapewne obmyślając co będzie potrzebne, żeby je naprawić.
- Dobra, zmykajcie stąd – powiedział woźny wierząc w moje słowa – ale pamiętaj Jabłoński, mam cię na oku. – Spojrzał groźnie w stronę Rafała.
Wyszliśmy w pośpiechu nie odzywając się do siebie. Na twarzy Kacpra wciąż widniało olbrzymie niezadowolenie, że nie mógł wyżyć się na mnie, ale oddzielał nas idący obok mnie Rafał.
- Dzięki, nie zapomnę ci tego – Rzucił Rafał w moim kierunku – ale kasę i tak widzę po lekcjach.
Spojrzałem mu głęboko w jego niebieskie oczy, lśniły, niczym dwa ciemne szafiry. Zorientowałem się, że spojrzenie jest trochę zbyt długie i zbyt głębokie. Rafał uśmiechnął się, po czym zaśmiał się w głos. Zaczerwieniłem się, przytaknąłem pod nosem i uciekłem do klasy.
Kolejne dwie lekcje myślałem tylko o nim. Jego idealna twarz prześladowała mnie ciągle, więc zupełnie nie mogłem skupić się na tym o czym mówią nauczyciele. Te przecudne oczy, ozdobione delikatnymi, równymi brwiami, policzki, z lekko odznaczonymi kośćmi policzkowymi, ukoronowane były zgrabnymi ustami, które skrywały szereg małych bardzo białych i symetrycznych ząbków – ten właśnie obraz spowodował u mnie, trwającą nieprzerwanie ponad godzinną erekcję.
Po lekcjach beztrosko wyszedłem ze szkoły – jak zwykle sam. Moje dzisiejsze spotkanie, z Rafałem, sprawiło, że humor mi dopisywał. Gorące promienie czerwcowego słońca ogrzewały mi zadowoloną twarz. Pierwszy raz w tym roku szkolnym poczułem się prawdziwie szczęśliwy. Właściwie sam nie wiem dlaczego. Sielanka zakończyła się, gdy zauważyłem Kacpra i jego dwóch koleżków. Stali oni przy wejściu do parku, przez który wiodła jedyna droga do mojego domu. Zwolniłem, otworzyłem szerzej przymknięte dobrym samopoczuciem oczy. Zawahałem się. Może zawrócić i zadzwonić po ojca. Nie. Nie będę znów robił z siebie ofiary. Przecież dziś im pomogłem. Pewnie nic mi nie zrobią. Trochę pewniej ruszyłem w stronę parku. Kacper i jego świta ruszyli w moim kierunku.
- Brać go! – Wykrzyknął nagle Kacper. W tym samym momencie Michał i Jarek podbiegli do mnie i pochwycili mnie za ręce. Straciłem równowagę i upadłem na kolana. Przyciągnęli mnie do Kacpra, który z szyderczym uśmieszkiem wpatrywał się we mnie. Kacper nie był ideałem piękna. Nie był nawet przeciętny. Miał bardzo zaniedbane zęby i zawsze przetłuszczone włosy. W przeciwieństwie do gustownych perfum Rafała, od Kacpra często biła nieprzyjemna woń potu. Szczególnie w tak upalne dni jak dziś. I te pryszcze, czy on nie jest za stary na młodzieńczy trądzik? Nagle zamroczyło mnie. Dopiero po chwili olbrzymiego bólu zrozumiałem, że Kacper kopnął mnie celnie w krocze. Umiejętność walki na ulicy, to chyba jedyny aspekt, który trzymał Rafała przy tym chłopaku. Przynajmniej wolałem tak to widzieć.
Kacper bełkotał coś w moim kierunku, ale jego cios był na tyle silny, że nie rozumiałem nawet pojedynczych słów. Zamroczony, wiedziałem tylko tyle, że ciągną mnie w kierunku zaułka, w którym uwielbiali spożywać alkohol. Miejsce zupełnie na uboczu i bezpieczne, bo żaden nauczyciel nie myślał nawet o zapuszczaniu się w te rejony dzielnicy. Po chwili dotarliśmy na miejsce, ja cały poszargany przez wlekących mnie za ręce chłopaków upadłem bezsilnie na ziemie. Kacper zaśmiał się z całych sił. Brzmiało to bardzo sztucznie, jakby się do tego zmusił. Podniosłem się nieco i sięgnąłem do plecaka po portfel.
- Prze-przepraszam, zapomniałem. Tu są moje pieniądze – powiedziałem grzecznie zdając sobie sprawę z wagi sytuacji. Oni mnie mogą tu zakatować na śmierć, a nie ma nikogo, kto przyszedłby mi z pomocą!
- Przepraszam, zapomniałem – przedrzeźniał mnie Kacper, a pozostali dwaj śmiali się wtórując mu – nienawidzę cię gnoju! - Wrzasnął do mnie pełen nienawiści. Co ja mu takiego zrobiłem? Wyjął nerwowo trzydzieści złotych, które znajdowało się w moim portfelu.
- Cooooo?! Co to kurwa ma być?! – Znów wrzasnął w moim kierunku.
- N-no, pieniądze. – odpowiedziałem niepewnie patrząc się w trawę.
- Kpisz sobie? To są jakieś marne grosze! – Wrzeszczał nieustannie Kacper. Byłem przerażony. Zawsze brali haracz w wysokości piętnastu złotych, byłem pewien, że podwójna suma ich zadowoli w zupełności.
- Widzisz, kujonie ilu nas tu jest? – Rzucił łagodniej Kacper. – Powinno być w sumie ponad cztery dychy, cioto. Co z nim zrobimy chłopaki?
- Możemy mu obić mordę, żeby pamiętał na następny raz i nauczył się liczyć – zaśmiał się Michał.
- Nie, długi płaci się od razu. Mam lepszy pomysł. Przytrzymajcie go. – Rozkazał Kacper chowając pieniądze do tylnej kieszeni jeansów. Pozostali dwaj doskoczyli do mnie błyskawicznie i sprawili, że klęczałem pod naporem ich, znacznie ode mnie większych, ciał. Nie mogłem się wyswobodzić. Kacper przybliżał się w moim kierunku rozpinając pasek i rozsuwając rozporek.
- Zapłacisz w naturze cioto, chociaż i tak wiem, że to lubisz – rzucił i wszyscy trzej buchnęli śmiechem. Nagle moim oczom ukazał się nabrzmiały penis, którego Kacper nieudacznie wyjął z majtek. Przełknąłem ślinę. Rozejrzałem się nerwowo na boki i dostrzegłem niepokojące wypukłości w kroczu zarówno u Michała jak i u Jarka. Z przerażeniem spojrzałem przed siebie i w tym momencie poczułem lepkie łapy Kacpra na swojej twarzy. Trzymane przez niego spodnie opadły do kostek, a skraj jego nieświeżej koszulki drażnił mi oczy.
- Spróbuj ugryźć to stracisz wszystkie zęby rozumiesz?! – warknął po czym silnie wsunął mi swojego penisa do ust. Poczułem woń moczu wymieszanego ze spermą i potem. Wezbrało mi na wymioty, ale w tym momencie Kacper dopchnął swojego sztywnego kutasa głębiej w moje gardło. Poczułem lekkie pęknięcie – za sprawą moich zębów i podniebienia zaskakująco ciasny napletek mojego największego wroga odkrył jego żołądź. Kacper jęknął z rozkoszy, czułem jak jego ciało przechodzi dreszcz. Kątem załzawionego oka zobaczyłem gęsią skórkę na jego nagich udach. Mój język napełnił się mastką, która wydobyła się spod jego wędzidełka powodując u mnie kolejną falę mdłości, potęgowaną tym, że penis Kacpra wszedł zbyt głęboko. Zacząłem się krztusić, ale mój oponent nie ustępował. Kacper wypchnął biodra, tak silnie, że pozostali dwaj mieli aż problem, by mnie utrzymać. Mój nos wylądował w ohydnej kępie włosów łonowych Kacpra, a na dolnej wardze poczułem jego jądra. Przytrzymał mnie za tył głowy i przyśpieszył ruchy. Łzy leciały mi po policzkach, czułem się okropnie. Chciałem umrzeć. Kilka chwil dławienia się obleśnym kutasem oraz kilka chwil wysiłku i sapania jego właściciela zaowocowało dość obfitym wytryskiem wprost w moje usta. Kacper przy samym finiszu złapał mnie za policzki i docisnął swoje ciało do moich ust. Gigantyczny impuls orgazmu przeszedł przez jego ciało. Było po wszystkim, jakoś dałem radę. Może mnie teraz wypuszczą? Kacper cofnął swojego olbrzymiego penisa, z którego ściekła resztka spermy. Ja łapczywie złapałem powietrze, chciałem wypluć jego nasienie, ale cały ładunek wylądował wprost w moim gardle, więc mimowolnie połknąłem wszystko.
Oczy piekły mnie od łez, ale czułem ulgę. Nie było tak źle jak się spodziewałem. Szkoda, że mój pierwszy raz musiał odbyć się w takich okolicznościach i warunkach higienicznych, ale wbrew sobie wciąż klęcząc, czułem pełną erekcję, która uciskała moje spodnie. Smak jego spermy tylko wzmacniał to uczucie.
- No, to Michał, twoja kolej. – Powiedział zadowolony Kacper wycierając w gacie swojego kutasa. Jak to? Myślałem, że już spłaciłem swój dług? Jarek chwycił mnie od tyłu za dwie ręce wyginając je tak, że sprawiało mi to wielki ból. Marcin podszedł naprzeciw mnie i jednym ruchem opuścił swoje dresy i bokserki do kostek. Jego penis ślinił się i był tak sztywny, że aż prawie dotykał jego podbrzusza. Rozmiarem o wiele mniejszy od Kacpra, może dlatego, że Michał jest dość otyły. Tego nie wytrzymam. W tej chwili poddałem się, przestałem nawet walczyć. Michał już zbliżał się do moich ust, gdy nagle trzymający mnie Jarek jęknął i runął bezwładnie przed siebie. Uderzył głową w głowę Michała i w tym samym momencie poluźnił swój chwyt. Wykorzystałem moment i chwyciłem z całej siły za sterczącego penisa Michała i pociągnąłem go w dół. Chłopak tylko zawył i upadł z bólu obok swojego kolegi. Zmusiłem się do tego by się podnieść. Oszołomiony zobaczyłem tylko leżącego Jarka z rozbitą głową i pokaźny zakrwawiony kamień leżący obok. Michał zwijał się z bólu trzymając się za krocze. Kacper zorientował się co się dzieje. Nachylił się by podnieść spodnie, ale w tej samej chwili wyskoczył znikąd Rafał i kopnął go kolanem w nos. Rafał jest znacznie większy od Kacpra i zdecydowanie lepiej radzi sobie w przypadkowej walce, nawet z kilkoma przeciwnikami. Kacper aż podskoczył. Przyjął jeszcze jeden cios w okolice wątroby i upadł zwijając się z bólu i kaszląc.
- A ty na co czekasz, zawijamy! – Ryknął Rafał w moim kierunku silnie gestykulując. Zerwałem się na równe nogi i pobiegłem za nim. Wspólnie dobiegliśmy do przystanku autobusowego i w ostatniej chwili wskoczyliśmy do środka stojącego autobusu. W środku nie było nikogo, nie licząc nas i kierowcy. Dyszałem. Serce biło mi z wrażenia i wstydu. Usiedliśmy. Emocje trochę puściły. Poczułem się bezpiecznie. Adrenalina zeszła ze mnie i dopiero teraz poczułem ból po kopniaku Kacpra. Nieświadomie chwyciłem się za obolałe krocze.
- Co jest? Zrobili ci coś? – Zapytał zaniepokojony Rafał.
- Nie, nie, nic mi nie jest, dzięki. W ogóle, dzięki za ratunek, nie wiem jak ci się odwdzięczę. – Mówiąc to rozpłakałem się jak dziecko. Rafał położył rękę na mojej głowie i przytulił mnie lekko.
- Już jesteś bezpieczny. Po tym co zrobiłeś dziś, tam w kiblu, zrozumiałem, że jesteś w porządku. A tych skurwieli nie musisz się już obawiać. Uspokoiłem się. Przestałem drżeć i szlochać. Moja głowa wciąż pozostawała na ramieniu Rafała.
- To mój przystanek. – Powiedział swoim aksamitnym głosem Rafał. – Chodź do mnie, poproszę brata, żeby cię odwiózł.
Nawet nie protestowałem. Wysiedliśmy na przystanku i udaliśmy się w stronę domu Rafała. Szliśmy w milczeniu. Po chwili byliśmy na miejscu. Rafał rozejrzał się, otworzył bramę, bez słowa wyjął telefon i zadzwonił do brata. Nie ma go w domu, tak samo jak rodziców, będą dopiero pod koniec weekendu.
- Słyszałeś, prawda? Wejdź w takim razie, w końcu mam wolną chatę przez trzy dni, może się zrelaksujemy jakoś, odreagujesz…
- Chętnie, dziękuję. – Odpowiedziałem trochę zdziwiony, ale poczucie bezpieczeństwa i zaufania względem Rafała mnie nie opuściło.
Dom Rafała był bardzo spory. Zaadoptowana, dość przestronna część strychu stanowiła pokój mojego nowego kolegi. Weszliśmy do środka. W pokoju panował dość duży bałagan. W każdym miejscu, na podłodze, szafce nocnej, krześle przy biurku a nawet w niepościelonym łóżku, leżały znoszone skarpetki, bokserki albo koszulki Rafała. Na parapecie było widać dość dużą warstwę kurzu. Klasyczny pokój nastolatka. Zupełnie przeciwny widok do mojego, idealnie wysprzątanego pokoju. Rafał rzucił się z impetem na łóżko.
- Siadaj sobie gdzieś – powiedział wskazując na krzesło. Dyskretnie zrzuciłem jedne jego bokserki na ziemię, a na drugich usiadłem.
- Jeszcze raz bardzo ci dziękuję Rafał. – Powiedziałem patrząc na niego.
- Mieliśmy małą kłótnię z tym idiotą Kacprem, chciałem mu wytłumaczyć, że jesteś spoko, ale najwidoczniej jest bardziej upośledzony niż myślałem. Mam nadzieję, że nic ci nie zrobili.
Te słowa przypomniały mi o bolącym przyrodzeniu. Dyskretnie poprawiłem jeansy na wysokości krocza.
- Co dostałeś w jajka? Przynieść ci lodu? Zdejmij sobie spodnie będzie ci luźniej. – Mówiąc to zerwał się i wyszedł z pokoju. Chętnie skorzystałem z propozycji. Poczułem się bardzo odprężony i bezpieczny. Czułem jakbyśmy znali się od lat i kumplowali jeszcze dłużej.
- Ooo, widzę, że nieźle dostałeś – powiedział widząc olbrzymiego siniaka w okolicach mojej pachwiny – masz, przyłóż sobie to złagodzi ból. – Podał mi kilka kostek lodu owiniętych w materiałowy ręcznik. Usiadł na skraju łóżka i wpatrywał się w moją ranę.
- Ja… ja to zrobiłem… przymusił mnie… - wydukałem.
- Ale co? Kto? – Dopytywał zdziwiony.
- No wiesz… Kacper… Obciągnąłem mu… - powiedziałem speszony.
- Wow, kurwa, nieźle, czyli się spóźniłem?
- Nie, trudno, i tak dziękuję, skatowaliby mnie na śmierć, gdyby nie ty.
- Wiem, że nie chcesz teraz o tym rozmawiać, wyobrażam sobie, ale Kacper… to jest taki… taki…
- Brudas? – Dokończyłem zdanie za niego.
- No tak, wiem, że ci to nie pomoże, ale współczuje.
- Właśnie się zastanawiam, jak ty z nim wytrzymujesz. Zawsze widywałem was razem.
- No, wszyscy się śmieją, że on śmierdzi, ale mu to nie przeszkadza. A pomimo tego, że wygląda jak gimnazjalistka, to potrafi załatwić szlugi, więc jest przydatny – zaśmiał się Rafał. Też się zaśmiałem, to mi pomogło.
- Jak chcesz się wygadać to śmiało, moja znajomość z tymi idiotami się zakończyła. – Zapewnił mnie, dając do zrozumienia, że jest po mojej stronie.
- Nie, wiesz, głupio mi strasznie.
- Ale to nie twoja wina, przecież cię zmusił – przerwał mi Rafał – a ja zwyczajnie jestem ciekawy, jak t o jest.
Zdziwiony opowiedziałem mu wszystko z detalami. Nie byłem przy tym skrępowany i bardzo dobrze nam się rozmawiało. Mogłem u się zwierzyć. A on… on wyrażał szczere zainteresowanie i troskę.
- Wiesz, nie dziwię ci się, że ci stanął – powiedział niepewnie – mi stoi od samej tej opowieści, mimo, że to było brutalne i wbrew twojej woli. Dawno chciałem tego spróbować, ale jedyna osobą, której mogłem zaufać był właśnie ten przygłup Kacper.
- To dlaczego tego nie zrobiłeś, przecież on się ciebie boi? – wtrąciłem.
- Prawda. Jakiś czas temu nawet spał tu u mnie. Waliliśmy obok siebie, ale… wołałbym to zrobić z osobą o większej higienie… sam rozumiesz.
- Oj, tak, wszystko jasne! – obaj zaśmialiśmy się.
- Mimo wszystko wytrysk miał imponujący.
- Czyli zwaliliście razem?! – Zapytałem z nieukrywanym zdziwieniem.
- Taak, zachlapał mi łóżko a potem wytarł się w moje bokserki – wskazał leżące w łóżku czarne luźne bokserki – wiesz, ja nie jestem pedałem ani nic, ale skoro już masz to za sobą, i jeszcze ci stanął, to może… nie mówię, że dziś rozumiem… już od jakiegoś czasu chciałem z tobą, ale nasze światy są zupełnie inne – wymamrotał niepewny.
- Ciiicho – położyłem mu pewnie palec na ustach – nic już nie mów.
Odłożyłem lód na biurko i klęknąłem przed nim. Zdecydowanym ruchem złapałem za jego pasek przy spodniach, a on bez słowa pomógł mi go otworzyć. Nic nie mówił tylko patrzył na mnie tymi swoimi przecudownymi szafirowymi oczami, które teraz lśniły jeszcze bardziej niż zawsze. Źrenice miał olbrzymie, co potwierdzało fakt, że był bardzo podniecony. Lekko uniósł tyłek a ja zdjąłem mu jeansy jednym ruchem. Przełknął głośno ślinę. Bokserki aż darły się w szwach od nabrzmiałego penisa, którego skrywały. Położyłem mu rękę na kroczu. Rafał odchylił głowę i głośno jęknął w podnieceniu. Zauważyłem, że kutas zaczął mu już przeciekać, więc nie czekając zwłoki, opuściłem bokserki na tyle, by wydobyć z nich Rafałowego penisa.
Był olbrzymi, myślałem, że Kacper ma dużego, ale ten był jeszcze większy. Prawdziwe monstrum. Ledwo mieścił mi się w dłoni. Chwyciłem go łapczywie. Pod palcami wyczułem, że okalające go bruzdy, to żyły… wielkie, pełne krwi żyły. Był tak twardy, że wydawało mi się, że trzymam kawałek solidnego drewna, albo metalową rurkę. Szarpnąłem w dół. Rafał podskoczył. Nic nie powiedział, chociaż zrozumiałem, że go zabolało. Czy oni wszyscy mają takie ciasne napletki? Delikatnie wziąłem go w usta. Poczułem boski, świeży smak rówieśniczego penisa. Pomimo, że dzień się kończył, Rafał wciąż utrzymywał pełnię higieny. Wziąłem go głębiej, poczułem jak pod naporem moich ust powoli schodzi napletek z tego gigantycznego cudu. Z przyjemnością zacząłem lizać go i pieścić językiem, co najwyraźniej mu się spodobało, bo wypuścił z siebie kilka kropel bezsmakowego płynu. Powoli moja głowa zbliżała się do brzucha Rafała. Pomimo, że miałem do czynienia ze znacznie większym penisem, tym razem zupełnie się nie dławiłem. Może to przez brak pośpiechu. W końcu mój nos wylądował w wydepilowanym nadbrzuszu Rafała. Czułem się całkowicie wypełniony. Jego penis sięgał mi aż do gardła i pulsował w niewyobrażalnym podnieceniu. Wycofałem lekko głowę i zacząłem nią dynamicznie ruszać w tył i do przodu, ale po kilkunastu takich ruchach, olbrzymia ręka Rafała wylądowała na mojej głowie dociskając ją. W tym samym momencie chłopak wypiął biodra. Tym razem się lekko zakrztusiłem, ale boski smak spermy, który poczułem właśnie na języku ukoił mnie. Moje marzenie się spełniło. Olbrzymie ilości nasienia spływały po moim gardle i języku. Rafał jęczał szczytując, aż po kilkunastu sekundach opadł bezsilnie na łóżko. Starannie i ze smakiem oblizałem jego przyrodzenie pieszcząc przy tym spore jajka.
Wstałem, on spojrzał w moją stronę, chciał chyba coś powiedzieć, ale dostrzegł wielką wilgotną plamę na bokserkach, które wciąż miałem na sobie. Doszedłem nawet się nie dotykając. Czułem się milion razy lepiej niż po zwykłej masturbacji. Rafał uśmiechnął się tylko, po czym zrzucił z siebie, przy pomocy samych nóg, bokserki i spodnie, a jednym ruchem ręki rozebrał się z koszulki. Rzucił ją niedbale w kąt.

- Rozbieraj się, poleżymy razem – zaproponował i klepnął wolne miejsce obok siebie. Bez chwili zawahania, zrzuciłem z siebie wszystkie ubrania i przytuliłem się mocno do mojego wymarzonego chłopaka. Przykrył nas lekko kołdrą. Wciąż byłem wilgotny od własnej spermy. Ten zapach i ciepło przyklejonych naszych ciał, przyklejonych do siebie, spowodował, że usnęliśmy, po tym zwariowanym dniu…

wtorek, 3 stycznia 2017

Wyjazd integracyjny - dzień drugi.

Kolejny dzień dłużył mi się strasznie. Drętwe rozmowy biznesowe i przemycone przez szefa wykłady, znudziły mnie do reszty. Mieliśmy odpocząć od pracy, ale cóż. Z Grześkiem prawie się nie widziałem, a nikt inny w naszym zespole nie jest wart mojej uwagi. Jedyne co budziło mnie z tego marazmu to widok młodego recepcjonisty. Wyglądał zupełnie inaczej niż w moim śnie, ale tym razem na duży plus. Był bardzo młody, wysoki, dość chudy. Miał piękne blond włosy przystrzyżone w modną fryzurę i delikatnie ułożone na żel. Zawsze w białej koszuli i eleganckich butach. Jego tyłeczek wyglądał jak smakołyk w noszonych przez niego spodniach na kant. Przechadzając się dyskretnie między stołami w auli, na której mieliśmy wykład, uzupełniał braki w przekąskach i napojach. Robił to wszystko z wielką gracją. Chyba zauważył, że nie bawię się zbyt fajnie, bo przechodząc obok mnie puścił mi oczko. Miły chłopaczek, jest na czym oko zawiesić. Ale w mojej głowie wciąż siedzi Grzegorz. Może dziś nam się uda zbliżyć?

Po długim i nudnym dniu poszedłem na basen i saunę. Za parę godzin odbywać się ma jakaś potańcówka, nie znoszę takich imprez. Basen, pomimo, że bardzo ładny, okazał się być kolejną porażką. Prawie żadnego ładnego ciałka nie widziałem, a z sauny wszyscy korzystali w kąpielówkach lub zakryci ręcznikami. Czy oni nie czytali instrukcji. Cóż. Nie wyłamywałem się...

Podczas przygotowań na tę nieszczęsną potańcówkę, w pokoju, kilka razy mi stanął. Nic dziwnego, tak właśnie reaguję na basen. Ale nawet nie miałem ochoty się zabawiać - chciałem już wracać do domu. Trzeba było niestety przetrzymać jeszcze kilkanaście godzin. Z Grześkiem minąłem się w drzwiach. Szkoda, może znów mógłbym mu przynieść ręcznik?

Impreza była gorsza niż tego oczekiwałem, dlatego sączyłem sobie w spokoju drinka samotnie patrząc na całą tę bandę idiotów wygłupiających się po pijaku. Ciekawe ile z nich będzie pamiętało dzisiejsze wygłupy? Jedyne pocieszenie z tego wszystkiego to to, że znów obecny był chłopak z recepcji. Teraz w ciemniejszym świetle wyglądał jeszcze lepiej. Nie wiem, może to nierozładowane podniecenie a może zwyczajnie zaczął mnie mocniej interesować. Obserwowałem go z daleka, aż w pewnej chwili wyłapał mnie wzrokiem i... znów puścił oczko. Bez zastanowienia podszedłem do niego. Nic nie miałem do stracenia, przecież nie będzie gorzej. 
- Cześć jestem Michał - powiedziałem śmiało podchodząc do chłopaka.
- Mateusz. Miło mi. Widzę, że impreza cie nie bawi - powiedział skromnie rozglądając się po sali.
- Naprawdę nie mam ochoty tu być ani też rozmawiać na temat tych ludzi. Palisz? - Zapytałem podsuwając mu paczkę papierosów pod nos.
- N-nie - wyjąkał chłopak. - Znaczy, palę, ale nie wolno mi w pracy.
- Oj, przestań, kto cię zauważy? A nawet jak to powiem, że to ja cię namówiłem.
Mateusz chyba dał mi się przekonać, bo po chwili siedzieliśmy na schodach na tyłach budynku z fajkami w zębach. Chłopak okazał się bardzo inteligenty i miły a na dodatek papieros w jego młodych dłoniach dodawał mu uroku. W tym momencie spodobał mi się na tyle, że nie mogłem od niego oderwać oczu.
- I tak to widzisz jest - ciągnąłem narzekanie na nieudany wyjazd integracyjny. - Żeby chociaż poruchać można było, tak jak to w tych wszystkich filmach pokazują. - zaciągnąłem się po czym powoli wypuściłem dym z ust - Ale sam widziałeś te ... "laski" - obaj się zaśmialiśmy.
- Nie ma takiej baby co by lepiej robiła od własnej graby - mówiąc to uczynił gest naśladujący masturbację. Zaśmiałem się.
- Aj, daj spokój, nawet na to nie mam ochoty
- Oj, to nie dobrze, ciśnienie trzeba regularnie obniżać - zaskakująco pociągnął temat Mateusz.
- Wiesz, żeby to był hotel "full service" to może byłoby inaczej - dodałem spoglądając na niego szyderczo. Nastała krótka niezręczna cisza. Obaj wykorzystaliśmy ten moment by się zaciągnąć, bardzo głęboko.
- Wiesz - odparł po chwili Mateusz - my jesteśmy hotelem "full service". No dobra, nie jesteśmy, szef by mnie zabił jakby usłyszał, że sugeruję że prowadzi tu burdel. - Zmieszał się - Ale...
- Dobra, rozumiem - zaryzykowałem - cieszę się, słysząc twoje słowa. Ja jestem gotowy - powiedziałem to głaszcząc swój wzwód przez spodnie.
- Yyyyy... W sumie jesteś bezpośredni, ale... Uffff, mam na ciebie ochotę od tego jak cię tylko zobaczyłem!
- To świetnie - odparłem - to do roboty. Tutaj będzie bezpiecznie?
- Tak, jest super - wykrzyknął Matusz, po czym podszedł do mnie, klęknął i zaczął łapczywie rozpinać mi rozporek. 

Jego delikatne, ale zimne dłonie drażniły przyjemnie moje jądra. Penis stał mi jak zwariowany. Utopiłem dłoń w jego mięciutkich, pomimo żelu, włosach na głowie. Ssał mi bardzo energicznie starając się zmieścić w ustach jak najwięcej z mojego penisa. Pojękiwałem trochę, ale starałem się to tłumić by nikt nas nie nakrył. Mateusz nie zwalniał, pomimo małego doświadczenia, co można było odczuć w technice, kondycyjnie udowadniał, że jego młode ciało jest w doskonałym stanie. Prawą dłoń położył mi na pośladku, by po chwili stymulować moją dziurkę palcem wskazującym. To, oraz jego niesamowita uroda i dreszczyk emocji, spowodowało, że czułem, że skończę. Przedwcześnie i niespodziewanie. Nie zdążyłem mu nawet dać znać. Nie było czasu na to by się całkowicie wycofać, bo dosłownie zaczynałem już odczuwać orgazm. Gdybym teraz cofnął penisa z pewnością poplamiłbym jego koszule. Zdecydowałem się złapać go mocniej za włosy przytrzymać jego delikatną główkę i dopchnąć biodrami. Recepcjonista aż jęknął krztusząc się moim przyrodzeniem. Ale nie odpuszczałem. Poczułem fale orgazmu przechodzące przez moje ciało a penis wylewał olbrzymie ilości gorącego nasienia wprost do gardła Mateusza. Po chwili wyszedłem z jego ust, pomogłem mu wstać. Wytarłem łzę z jego policzka, która pojawiła się na wskutek zbyt dynamicznej i głębokiej penetracji jego przepięknej buzi. Nieśmiało pocałowałem go w usta zlizując z nich resztkę własnej spermy. 
- Dziękuję, to było super. Poprawiłeś mi nastrój. - powiedziałem, po czym zauważyłem olbrzymi wzwód skrywający się w spodniach chłopaka.
- Nie ma za co, cała przyjemność po mojej stornie - powiedział z wymuszonym uśmiechem. Błysk w jego oku zdradził, że rzeczywiście było mu dobrze a zarazem czuje niedosyt. 
- Widzę, że rozłożyłeś maszt na całego - zażartowałem.
- Nie, zaraz mi przejdzie. Nie mamy na to już czasu. - Powiedział poważnie Mateusz.
- Czekaj, a o której kończysz? Może wpadniesz do mnie?
- Ok. Za godzinę będę już wolny.
- Ile ty w ogóle masz lat? - zapytałem z przerażeniem, uświadamiając sobie, że właśnie mogłem odbyć stosunek z nieletnim.
- Osiemnaście - powiedział uśmiechając się i poprawiając koszulę. Wyjął gumę do żucia i wsadził ją sobie do ust. - Mam pokazać dowód? - Zaśmiał się. Potarmosiłem go zalotnie po głowie. Miał cudowne włosy. Po chwili odtrącił moją rękę i nerwowo ale precyzyjnie ułożył swoje włosy obiema rękoma. 
- Wracajmy. - Zarządził.

Minuty płynęły jak na najnudniejszej lekcji w ogólniaku. Co kilkanaście sekund patrzyłem na zegarek nie mogąc się doczekać końca pracy Mateusza. Czas zdawał się zatrzymać. Obmyślałem w jaki sposób zrobić mu loda tak by zrewanżować się za jego młode i delikatne usta. W głowie kotłowały się niezliczone i zarazem niepoukładane pomysły. Cała ta godzina upłynęła mi na pełnym wzwodzie. 

Czekałem na niego w ustalonym miejscu. Tak jak prosił powiedziałem bardzo głośno w jego kierunku, że w moim pokoju cieknie kran, przez co nie mogę spać. Mateusz aktorsko wywrócił oczami, spojrzał na swojego szefa i rzucił od niechcenia, że się tym zajmie. Wszystko tak jak wymyślił. Pierwszy raz na tym wyjeździe nie chciałem widzieć Grześka w pokoju. Na szczęście pod koniec imprezy powiedział, że musi pogadać przez Skype'a z dziewczyną, bo jest jakiś problem. I żebym się nie zdziwił, że wróci do pokoju bardzo późno. Mocno na to liczyłem.

Po dokładnym zamknięciu drzwi na klucz Mateusz od razu rzucił się na mnie całując mnie i rozbierając. Ale przyhamowałem go przejmując inicjatywę.
- Teraz moja kolej - powiedziałem.
Położyłem go na swoje łóżko i odsłaniając jego koszulę zacząłem go delikatnie całować po brzuchu. Miał gładkie ciało o fenomenalnym zapachu i smaku. Delikatnie rozpiąłem guzik od spodni na kant. Z gracją zdjąłem je z chłopaka, złożyłem ładnie i położyłem na łóżku Grześka. Mateusz leżał już w samych bokserkach, napiętych do granic możliwości. Zdjąłem je powoli napawając się każdą chwilą. Nagle wyskoczył prawie przed mój nos bardzo długi, cienki i prosty penis, ozdobiony przy nasadzie skromną kępką włosków. Nie wytrzymałem. Łapczywie rzuciłem się na niego starając się zsunąć napletek chłopaka samymi ustami. Był on bardzo ciasny i portier aż podskoczył. Czułem, że mimo wszystko było to dla niego przyjemne, bo penis chłopaka przybrał na objętości. Ssałem mu pośpiesznie próbując zaspokoić olbrzymi popęd młodzika. Mateusz wywijał się na łóżku jak opętany. Na twarzy miał wypieki i mimowolnie jęczał z rozkoszy. Widziałem, że jest mu dobrze. Ale podświadomie czułem, że to za mało. Nagle przerwałem pieszczoty.
- Co jest?! Nie skończysz? Proszę... - automatycznie wyartykułował Mateusz podnosząc nerwowo głowę i otwierając szeroko przepiękne niebieskie oczy.
- Nie, sam skończysz - powiedziałem stanowczo.
- No, dobrze - odparł zasmucony chłopak, łapiąc się za penisa przygotowując się do masturbacji. Nagle spostrzegł, że moje spodnie się opuszczają, a ja kładę się obok niego na brzuchu.
- T-to znaczy... że... - wyjąkał wystraszony z podniecenia chłopak.
- Tak, zasłużyłeś, przeleć mnie. - Powiedziałem pewnie.
Trafiłem w dziesiątkę. Mateusz bez zawahania wskoczył na mnie. Nie w głowie była mu gumka czy chociażby żel. To drugie nawet nie było mu potrzebne, bo już od wtedy gdy zaspokajał mnie ustami, na tyłach budynku, aż do teraz, na jego bokserkach widniały ślady dużej ilości preejakulatu. Chłopak uniósł mój tyłek lekko do góry, przytrzymał członka przy moim odbycie i delikatnie zaczął go w niego wsuwać. Jednak po chwili delikatność przegrała z młodym wiekiem mojego kochanka a także z jego olbrzymim podnieceniem. Mateusz gwałtownie dopchał resztę swojego penisa. Zabolało. Ale myśl o młodym chłopaku, który zwarł się swoim gorącym ciałem z moim, oraz o tej przyjemności, którą mu zaraz dam - uśmierzyła wszystko. Portier posuwał mnie od samego początku bardzo energicznie i szybko. Czułem niewyobrażalne tarcie i pulsującego we mnie osiemnastoletniego penisa. Ręce Mateusza nie mogły znaleźć sobie miejsca. W końcu wylądowały na moich biodrach - dość naturalne przy pozycji "na pieska". Czułem też jak jego, dość spore jądra, obijają się co chwilę o moje pośladki. W pewnym momencie Mateusz przyśpieszył, choć byłem pewien, że to już niemożliwe. Głośno dysząc i sapiąc wyszeptał: "dochodzę" i dopchnął penisa do granic możliwości. Poczułem wewnątrz olbrzymie ciepło. Przez chwilę myślałem, że to jego nasienie, ale zaraz uświadomiłem sobie, że wytrysk nastąpił chwilę po tym uczuciu. Mateusz pulsował we mnie wyrzucając z siebie kolejne obfite wytryski nasienia. Poczułem się błogo. Zamroczyło mnie. Dreszcz olbrzymiej przyjemności przeszedł przez całe moje ciało. Dopiero gdy poczułem charakterystyczny słodki smak pod językiem, zrozumiałem, że właśnie przeżyłem swój pierwszy orgazm analny. Z osiemnastolatkiem, kto by pomyślał. Spuściłem bezwładnie głowę i zmusiłem się po chwili, by otworzyć oczy. Pomimo, że minęła chwila od pojawienia się dreszczy, mój penis wciąż tryskał. A przecież trochę ponad godzinę temu zafundowano mi wspaniałego lodzika...
Mateusz wyszedł ze mnie i opadł zdyszany na łóżko. 
- Dziękuje - wyszeptał w moim kierunku, wyraźnie wyczerpany z sił.
- Nie, to ja dziękuję - uśmiechając się wskazałem na obfitą plamę własnego nasienia na pościeli. Mateusz szeroko otworzył oczy ze zdziwienia i doda żartem:
- I znów trzeba prać zaspermioną pościel po "wyjazdach integracyjnych".
- Tylko wypierz a nie zlizuj - zaśmialiśmy się razem.

Naszą sielankę przerwał odgłos otwierającego się zamka w drzwiach. Ale jak, to już Grzesiek wraca? Miał przecież gadać z dziewczyną... Co robić?!

piątek, 30 grudnia 2016

Wyjazd integracyjny - dzień pierwszy.

Papieros smakował zaskakująco słodko, uderzył mi do głowy aż zaczęło mi się w niej kręcić. Porady, odnośnie poprawnego zaciągania się, które wyśniły mi się kilkanaście minut wcześniej, okazały się nadzwyczaj pomocne. Najwidoczniej musiałem gdzieś słyszeć podobne słowa, pewnie jeszcze na studniach, a mój podstępny umysł przywołał te wspomnienia idealnie komponując sen.

Dalsza droga do Kołobrzegu przebiegła bez większych trudności. Już na miejscu okazało się, że pod względem hotelu, mój sen był koszmarem. Ośrodek był najwyższej klasy, nowoczesny, przestronny a od wejścia witał nas młody recepcjonista o idealnej fryzurze i z uśmiechem pełnym białych równych ząbków. Bardzo miły i uczynny chłopak pomógł każdemu odnaleźć swój pokój oraz nie pozwolił nikomu dźwigać walizek. Pokoje były olbrzymie. Bez większego problemu, w pokoju w którym spałem, można by rozlokować kilka dodatkowych łóżek. Łazienka była spora, z kabiną prysznicową i jacuzzi. Oczywiście w pokojach obowiązywał bezwzględny zakaz palenia, ale kwatery dla palaczy wyposażone były w kameralny tarasik. Jednym słowem - szef się postarał.

Grzesiek był dla mnie bardzo miły, ale nie zabiegał o moją uwagę jak we śnie... szkoda... Od samego wejścia zapalił papierosa, w miejscu do tego przeznaczonym i ciągle gadał przez komórkę, nawet potem, szykując się na bankiet. Co chwilę słyszałem tylko piski jego dziewczyny, która bez przerwy do niego wydzwaniała, a on, zapewniał ją, że ani nie będzie za dużo pił ani też nic dziś nie stanie się takiego czego mógłby żałować. Dodał jeszcze, że w naszym zespole jest bardzo mało kobiet, a te które z nami przyjechały są w wieku jego matki. Dziewczyna mogła być spokojna. 

Obszerna łazienka uchroniła Grześka od mojego wścibskiego wzroku. Ciekawość zżerała mnie czy mój umysł poradził sobie z ciałem mojego współlokatora, czy zbytnio go nie wyidealizował. Nagle sms: "przynieś mi proszę ręcznik z mojej torby" - od Grześka. Zerwałem się na równe nogi - w takim hotelu nie dali ręczników? Nie ma ręcznika to znaczy, że jest goły i mokry i nie ma się czym zakryć. To była moja szansa. Wszedłem, rzeczywiście było jak myślałem, a Grzesiek nawet nie krępował się przy mnie swoją nagością. Mój wzrok dyskretnie spenetrował jego ciało. Wszystko się zgadzało. No  tak, przecież wyskoczyliśmy kiedyś popływać po pracy z grupką osób. On wtedy był zaledwie po kilku pierwszych dniach w pracy i jeszcze go dobrze nie rozpoznawałem. Wtedy musiałem zapamiętać jego idealne ciało.

Podałem ręcznik, rzuciłem głupim żartem w jego stylu i wyszedłem. Wieczór był okropnie nudny. Poprawne rozmowy, alkohol i wymuszony uśmiech. Męczył mnie ten bankiet. Grzesiek natomiast bawił się bardzo dobrze i zdecydowanie przegiął z ilością wypitych drinków. Nie wybrał jednak mojego towarzystwa. W ogóle traktował mnie jak powietrze. Stwierdziłem, że czas się zawijać do pokoju. Wolę pogapić się w laptopa, skoro mam tu Wi-Fi. 

Od niechcenia przerzuciłem kilka stron ze zdjęciami seksownych (pół)nagich chłopaków. Nawet nie miałem ochoty się zabawić sam ze sobą. W okolicach godziny drugiej usłyszałem odgłosy zbliżającej się grupki w kierunku naszego pokoju. pewnie to Grzesiek wracał wciąż rozmawiając i dobrze się bawiąc ze swoimi przygłupimi koleżkami. Zamknąłem szybko laptopa i wskoczyłem pod kołdrę udając sen. 

Grzesiek wszedł do pokoju, zapalił lampkę nocną, która spowodowała, że w pokoju zrobił się półmrok. Widział, że mam zamknięte oczy, więc nawet mnie nie zaczepiał. Swobodnie, bo przecież spałem, zrzucił z siebie swoje modne ubranie a moim oczom ukazał się olbrzymi wzwód. Pokręcił się chwilę po pokoju po czym rzucił się na swoje łóżko. Obróciłem się tak, by móc obserwować jego idealne ciało. Penis najwidoczniej nie opadł mu przez kolejne kilkanaście minut, bo pod kołdrą zrobił się charakterystyczny namiot. Byłem pewny, że już śpi. Nagle usłyszałem znajome mlaskanie napletka. Grzesiek chyba nie wytrzymał i musiał sobie ulżyć. Wstać i mu pomóc? Nie... To nie sen. Wole nie ryzykować.

Leżący na łóżku obok w połowie trzeźwy chłopak lekko postękiwał było mu zdecydowanie przyjemnie. W pewnym momencie odsłonił kołdrę a moim oczom ukazał się OLBRZYMI wilgotny od preejakulatu penis. Chciałem się na niego rzucić i pomóc mu lub nawet go wyręczyć. Skarciłem się w myślach. Dobre i  to, że mogę popatrzeć. W pewnym momencie długa ręka Grześka wyleciała w moją stronę. O mały włos nie podskoczyłem! Nie. Nie zdawał sobie sprawy, że patrzę - chwycił po prostu swoje bokserki, przekręcił się na bok i z ciężkim oddechem, lekko pojękując, wyrzucił z siebie pokaźny ładunek śnieżnobiałego nasienia. Wszystko wylądowało na owych bokserkach. Grzesiek ostentacyjnie zrzucił je z łóżka (nawet nie wytarł do końca członka), po czym odwrócił się na drugi bok, plecami do mnie i momentalnie zasnął. 

Słabe światło nocnej lampki padało wprost na obspermione bokserki mojego kolegi. Emocje we mnie buzowały. Mój penis stał nieprzerwanie od kilkunastu minut, ale zwykła masturbacja w takiej sytuacji  na pewno by mi nie wystarczyła. Odurzony zapachem świeżego nasienia, który unosił się w całym pokoju, leżałem na boku wpatrzony w bieliznę na podłodze. Miałem wypieki na twarzy a pod językiem czułem słodki smak podniecenia. Nie wytrzymałem. Sięgnąłem po bokserki i niewiele myśląc zlizałem z nich cały pozostawiony przez Grześka ładunek. Sperma wciąż była ciepła i gęsta. Podniecenie sięgnęło zenitu. Lekko naprężyłem penisa i poczułem, że dochodzę. Przystawiłem do członka trzymane w ręku bokserki i zalałem je swoim nasieniem, dusząc usta w poduszkę by być bezszelestnym. Po wszystkim wytarłem penisa dokładnie i odłożyłem majtki Grześka na miejsce.

Zapach spermy nie pozwolił mi zasnąć jeszcze przez kilkanaście minut. Na języku wciąż czułem smak Grześka, co prawda nie było mi aż tak dobrze jak w moim śnie, ale i  tak osiągnąłem swój mały raj. Chłopak, o ile cokolwiek będzie pamiętał, nie powinien nic zauważyć. Jutro rano, jego bokserki będą sztywne od spermy, wprawdzie nie jego, ale tego już się nie dowie. 

Obudził mnie smród dymu papierosowego. Grzesiek wstał przede mną i leczył kaca na tarasie, popalając porannego szluga. Był oparty o barierkę i patrzył w stronę morza. Zaspanym wzrokiem popatrzyłem na jego zgrabny tyłeczek uświadamiając sobie, że mam poranny wzwód. Ku mojemu zaskoczeniu, Grzesiek miał na sobie wczorajsze bokserki. Nie jestem pewien, ale wydaje mi się, że nawet do końca nie wyschły... Uśmiech pojawił się na mojej twarzy a penis, podkręcony tym widokiem i świadomością mojego nasienia na pięknych jajkach współlokatora, stwardniał jeszcze bardziej. Jeszcze jedna wspólna noc przed nami, a ja już nie żałuję tego wyjazdu...


środa, 28 grudnia 2016

Pierwszy papieros...

- Zapalisz? - Machając mi przed oczyma rzucił od niechcenia Grzesiek. Dobrze znał odpowiedź i moje nastawienie do palaczy. Obrzuciłem go tylko znaczącym spojrzeniem a on ostentacyjnie wyjął zębami papierosa z paczki, po czym z szyderczym uśmiechem zapalił go osłaniając się od wiatru.
Od dziś przez cały weekend będę musiał mieszkać z tym "śmierdzielem"! - Krzyknąłem do siebie w myślach. Jak ja nie znoszę wyjazdów integracyjnych. Gdyby nie "rozkaz" od szefa za żadne skarby by mnie tam nie było. I jeszcze ten homofobiczny Grzesiek w pokoju. Nie, oczywiście, podoba mi się - no może nie teraz, gdy czuję od niego smród papierosa...

- Weźmiesz moją walizkę? Widzisz, że mam zajętą jedną rękę. - Powiedział do mnie, z głupim uśmiechem na twarzy, Grzesiek,  wskazując na torbę. Serio, wolę już te żarty niż te o "pedałach". Szarpnąłem za torbę i udałem się po schodach do naszego wspólnego pokoju. Po co hetero facetowi tyle rzeczy? - Pomyślałem, ale od razu wybiłem się z analizowania mało interesującego mnie bagażu mojego przejściowego współlokatora.

Pokój był... mały, dwa małe ciasne łóżka w tak niewielkiej odległości od siebie, że z trudem można było przejść obok nich. Jakaś mała komoda przy drzwiach, a obok niej wejście do łazienki. Nawet telewizora nie ma... Umrę z nudów...

Grzesiek przyczłapał się po chwili. Od chwili gdy przekroczył próg naszej wspólnej "celi", całe pomieszczenie wypełniła ohydna woń przed chwilą wypalonego papierosa.

- No to co? To będzie moje ok?! - Wykrzyczał niczym pięciolatek na widok lizaka, po czym rzucił się na jedno z łóżek. Chciałem nawet jakoś zripostować jego żart, ale smród, który unosił się wciąż w powietrzu zniechęcił mnie do otwierania ust. Zmarszczyłem tylko brwi, zmierzyłem go znów pogardliwie i rzuciłem swoją torbę na drugie łóżko.

- Błagam, tylko powiedz, że nie wziąłeś pokoju dla palaczy - wysyczałem przez zęby w stronę rozbawionego współlokatora.
- No, oczywiście, że dla palących, przecież nie będę palił na zewnątrz - odrzucił z rozbawieniem, a po chwili, widząc frustrację malującą się na mojej twarzy, dodał - może dziś też będziesz palił, słyszałem, że nigdy tego nie próbowałeś... Skąd wiesz, że ci się nie podoba.
- Tak lubisz eksperymenty? To może spróbuj wyskoczyć przez okno, tylko zabierz ze sobą te ohydztwa!
- Już próbowałem - lot fajny, ale lądowanie nieciekawe - wcisnął trochę na siłę jeden ze swoich żarcików, a następnie chwycił za swoja torbę. Nawet mnie rozbawił, choć moja twarz temu przeczyła.

Wyjął ubrania, które chyba zamierzał ubrać na dzisiejszy wieczór. Nawet ładne, szkoda, że tak przesiąkną dymem papierosowym.

- O, kurwa! - Usłyszałem po chwili przytłumiony głos Grześka dobiegający z łazienki - Ja myślałem, że ten pokój jest ciasny, ale to to już przesada.
Nie chciało mi się wstawać więc zdecydowania olałem to co mówił i znów skupiłem swój wzrok na jakimś branżowym czasopiśmie, które udało mi się zabrać z recepcji. W tej samej chwili usłyszałem szum spadającej na łóżko koszuli, lekko uniosłem wzrok. Grzesiek chyba się nie zmieścił w łaźni, które przynależała do pokoju, więc postanowił się rozebrać w pokoiku. W sumie - pomyślałem - może chociaż taką będę miał rozrywkę dziś.

Nie krępował się, bo pomimo, że od trzynastego roku życia jestem zdeklarowanym gejem, prawie nikt o tym nie wie. A już na pewno nikt w pracy. Jestem przecież zwykłym chłopakiem, może trochę lepiej zadbanym niż inni  w moim wieku, ale przecież tego wymaga nasz zawód i ciągły kontakt z klientem. Jak na 180 cm wzrostu byłem dość przeciętnej budowy, nie wyróżniał mnie ani obfity brzuszek, ani wyrzeźbione mięśnie. O włosy jakoś tez przesadnie nie dbałem - raczej krótka nieokiełznana czupryna lekko wzmocniona żelem, ot taki przeciętny dwudziestosześciolatek.

Grzesiek, był o trzy lata młodszy, a mimo to zajmował równe ze mną stanowisko - irytowało to chyba bardziej niż jego, nieśmieszne żarty. Jednak całokształt rekompensowała jego smukła sylwetka. Szczególnie teraz gdy stał przede mną bez koszulki i gdy spode łba mogłem przyjrzeć się jego nieowłosionej, wyrzeźbionej klacie. Zgiął swój brzuch, a sześciopak na nim utworzył przepiękną tarkę, zsunął spodnie i wypięty na kilka centymetrów ode mnie szukał czegoś w torbie. Wtedy uświadomiłem sobie, że ma idealne ciało - w stu procentach spełniające moje wygórowane wymogi. Jest niższy ode mnie, bo ma trochę ponad 170 cm wzrostu, przy czym jest zarówno chudy jak i wyrzeźbiony... Myślałem, że taka przeciwstawność może się narodzić tylko w moich fantazjach.

Patrząc na niego dyskretnie zastanawiałem się czy nie widać wzwodu w moich luźnych spodniach. Na wszelki wypadek ułożyłem tak nogi, żeby wszystko zamaskować. Wtedy, aż się wystraszyłem, zobaczyłem, że Grzesiek wyciągnął ze swojej torby świeże bokserki, a dosłownie milisekundy później płynnym ruchem zrzucił te, które obecnie miał na sobie. Miał jędrny tyłeczek.. aż chciałem zatopić w nim swoje ząbki... Wybiłem się jednak z tej fantazji próbując przywrócić się do porządku. Niestety (albo stety) Grzesiek odwrócił się w moją stronę.

- Masz może pożyczyć antyperspirant? Chyba jednak nie zabrałem swojego. - Jego penis był idealny. Pomimo, że był w stanie spoczynku był nienaturalnie długi - a to uwielbiam. Smukła i kształtna moszna lekko i z gracją prezentowała się spod gigantycznego członka mojego młodszego kolegi, a dokładnie przystrzyżone włoski łonowe uzupełniały całość arcydzieła.

Mimo, że wciąż nie patrzyłem wprost, bardziej kątem oka, zrozumiałem, że jego pytanie zbyt długo pozostaje bez odpowiedzi.

- Może powtórzyć? - Rzuciłem improwizując - Wyłączyłem się czytając. Wiesz to pozwala mi zapomnieć o tym jak okropnie cuchniesz. - Moja zbyt ostra i zupełnie nie na miejscu "szpilka" (przecież pytał o dezodorant), trochę uraziła uśmiechniętego na co dzień Grześka, aż posępniał, po czym ponowił pytanie.

- Jest w bocznej kieszeni mojej torby - powiedziałem automatycznie, od niechcenia wskazując na torbę palcem, udając, że nie odrywam oczu od tekstu. Już w chwili gdy to mówiłem poczułem, że będę tego żałował - zdecydowanie nikt nie powinien grzebać w rzeczach geja, szczególnie takiego, który wciąż siedzi w szafie.

- Ho-ho, gumki i żel, to widzę, że taką rozrywkę sobie kolega przygotował? Pożyczysz jakbym potrzebował? Liczę dziś na ostry seks - wpadł w słowotok upokarzania mnie Grzesiek. W sumie, dobrze, że znalazł tylko tak neutralne rzeczy, ani prezerwatywa, ani żel, nie wskazują na moją orientację. Rzuciłem tylko jakimś wrednym tekstem, mając pretekst by wyprostować głowę i popatrzeć na niego "pełnym wzrokiem". Naprawdę mi się podobał.

Około dziewiętnastej byliśmy już w sali bankietowej. Prezes posmęcił swoim przemówieniem, a Grzesiek zdążył zaliczyć już dwa głębsze z kolegami z księgowości. My byliśmy w firmie najmłodsi, a reszta załogi za punkt honoru postawiła sobie upicie nas do nieprzytomności. Na szczęście mam mocną głowę, czego nie można powiedzieć o Grześku. Już o dwudziestej trzydzieści bełkotał głupoty i wieszał się na nielicznych w tym towarzystwie przedstawicielkach, potocznie zwanej, płci pięknej.
Z początku było mi obojętne jak się bawi mój młody kolega, ale potem stwierdziłem, że trzeba go trochę opanować - wystarczy mi dym w pokoju, nie potrzebuję jeszcze aromatów wymiocin.

Postanowiłem więc, odprowadzić go do pokoju. Nawet nie protestował. Weszliśmy, usiadł na moim łóżku, wyjął z kieszeni paczkę papierów i znów na siłę mnie poczęstował. Nie wyglądał już na tak pijanego jak przed chwilą, choć jego oddech zupełnie temu przeczył. Machnąłem tylko głową z grymasem złości na twarzy. Już otworzyłem usta by odpowiednio skwitować jego nachalne propozycje, ale uprzedził mnie:

- Niektórzy mówią, że wolisz cygara. - Rzuciła jakby to było najnormalniejsze na świcie.
- Co ty pierdolisz, jesteś pijany! - Warknąłem.
- Ja nigdy nie paliłem cygara - powiedział jakby do siebie - może zrobimy zakład?
- Weź się uspokój i, jak już musisz, to pal na swoim łóżku, dobrze?
- Ja pobawię się dziś cygarem a ty zapalisz szluga, umowa stoi? - mówiąc to zapalił papierosa i spojrzał swoimi dużymi ciemnobrązowymi oczami wprost w moje. Jego spojrzenie było pewne, i nie było w nim widać ani grama alkoholowego bełkotu.
- Nie lubię takich zagadek, mów o co ci chodzi... zresztą, daj mi spokój - ostentacyjnie i na pokaz kaszlnąłem, rozganiając sprzed twarzy dym dłonią.
- No cóż, ja tam lubię eksperymentować, myślałem, że się dołączysz. - Zaciągnął się i wydmuchał mi olbrzymią ilość dymu wprost w twarz. Jego usta były smukłe i, poprzez podrażnienie dymem, bardziej czerwone. Aż chciałem go pocałować.

Zauważył, że wpatruję się w niego jak w obrazek. Pewnym ruchem wyjął papierosa z ust i wsadził go w moje.
- Zaciągnij się. - Bezwarunkowo wykonałem polecenie, byłem jak podczas transu hipnotycznego. Nagle moje płuca wypełnił odrażający dym, krtań zadrapała a ja sam, zacząłem kaszleć jak podczas ataku chemicznego.
- Ha, ha, ha - roześmiał się - ty faktycznie nigdy nie paliłeś! - Jego oczy błyszczały, równie pięknie jak idealnie równe, zgrabne małe ząbki, które obecnie układały się w uroczy uśmiech. Klepnął mnie kilka razy w plecy i posadził na swoim łóżku.

- Musisz wolniej... - wymienił mi całą litanię wskazówek, jak mam się zaciągnąć, sam pokazał jak to robi. Wciąż nie protestowałem, bo co chwilę wkładał w moją dłoń papierosa, lub go z niej zbierał, dotykając mnie przy tym każdorazowo. Jego ręce były bardziej delikatne niż mogłem sobie to wymarzyć. Zaciągnąłem się jeszcze raz, tym razem zgodnie z instrukcjami, poczułem jak nikotyna uderza mi do głowy, było to tysiąckroć lepsze od alkoholu. Odchyliłem głowę i wypuściłem z płuc dym. Czułem się bosko. Wtedy poczułem dwie delikatne dłonie na moim pasku.

- A co TY robisz?! - wrzasnąłem.
- Przecież widzę, że chowasz tam cygaro - wysilił się na swój nieśmieszny żart - mówiłem, przecież, że też chce spróbować dziś nowości.
Krótko przeanalizowałem sprawę w głowie. Może jest na tyle pijany, że nie będzie pamiętał. Nawet jak... nie odtrącę go, to jest silniejsze ode mnie.
Wyszarpał ze mnie spodnie. Pod nimi czekały na niego bokserki, skrywające mój członek w pełnym wzwodzie. Tak na mnie działa dotyk faceta o idealnej urodzie. Bez słowa, ale już z większą gracją, uchylił delikatnie moją bieliznę, odsłaniając wydepilowanego penisa. Nie był największy na świecie, 18 centymetrów to nie rekord świata.
Grzesiek otworzył szerzej oczy i coś burknął do siebie, nie wiem czy z zachwytu czy z przerażenia. Wziął go delikatnie w lewą dłoń, a prawą opuścił moje bokserki do kolan. Zupełnie poddałem się, a raczej oddałem mojemu współlokatorowi. Zaciągając się trzymanym w reku papierosem niecierpliwie czekałem na rozwój tej niespodziewanej akcji.
Druga ręka Grześka wylądowała na moich jądrach i w tej samej chwili poczułem jego zgrabne i wilgotne usta na czubku mojego penisa. Czułem wręcz jak w rozkoszy zamyka oczy, a gdy obciągał ustami mój napletek jęknął na potwierdzenie. Ręka, którą trzymał moje przyrodzenie, zsunęła się synchronicznie z jego ustami w dół, dając mi pierwszą falę rozkoszy, teraz to ja delikatnie, mimowolnie jęknąłem. Poczułem jak mój penis wpada w jego mięciutki języczek, a - przed chwilą podziwiane przeze mnie - ząbki zalotnie pieszczą mój żołądź. Swoim cudownym języczkiem, Grzesiek dotarł w każdy zakamarek mojego naprężonego napletka, nawilżając go odpowiednio. Później gwałtownie cofnął głowę i zaczął wykonywać nią dynamiczne ruchy góra-dół. Byłem w raju. Idealny chłopak robi mi idealnego loda. Rozkosz narastała ja zrozumiałem, że w takim tempie, chłopak, którego uważam, za homofoba, doprowadzi mnie wprost do finiszu. Chciałem jakoś zareagować, w tym celu włożyłem mu rękę w gęste bujne, czarne włosy. To dodatkowo zwiększyło moje doznania i znów cicho jęknąłem. Grzesiek najwidoczniej od czytał to jako znak, że zaraz kończę. Rozluźnij więc dłoń, w której dotąd trzymał mojego penisa a jego usta, trochę przez cud grawitacji, a trochę pod naporem mojej reki opadły aż po sama jądra. Nos Grześka z gracją wylądował na moim podbrzuszu.
Przed moimi oczami ukazały się gwiazdki, pod językiem poczułem słodki zapach i straciłem dech, bynajmniej nie przez wciąż trzymanego przeze mnie papierosa. Tak do końca tego nie chciałem. Znaczy chciałem, ale sam nie wiem co sobie myślałem na temat finału tych igraszek. Nie było czasu na zastanawianie się i było zdecydowanie za późno na to by go odepchnąć. Zajęczałem kilka razy głośno, nie zważając na to czy ktoś mnie usłyszy. Jęcząc i dysząc poczułem jak z mojego napiętego do granic możliwości, pod naporem idealnych ust mojego wymarzonego mężczyzny, penisa, energicznie wystrzeliwuje ładunek gorącego i gęstego nasienia. Pomimo tego, że się lekko dławił, Grzesiek starał się nie cofać głowy, a może nie pozwalała mu na to moja ręka, którą wciąż miałem wplecioną w jego bujną czuprynę. Czułem jak pot spływa mi po plecach, a kolejne dreszcze wprowadzają mnie w silne spazmy orgazmu, przyjemne do granic możliwości. To był jeden z dłuższych orgazmów w moim życiu i zdecydowanie najlepszy. Grzesiek delikatnie zsunął się z mojego wciąż sztywnego penisa, łykając jeszcze resztki nasienia. Czując w ustach gorzki smak papierosa, zaciągnąłem jego ohydny cyjanek do płuc po raz kolejny. W oczach Grześka stały łzy, które były wynikiem zbyt łapczywego zabawiania się moim cygarem. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy, bo zrozumiałem, że zapewne tak samo wyglądałem kilka chwil wcześniej, gdy nieumiejętnie zachłysnąłem się trzymanym po raz pierwszy papierosem. Stwierdziłem, że postąpię tak samo miło jak on, i pokażę, wyjaśnię wszystko co i jak...

Nagle poczułem silne uderzenie w ramię...

- Hej, "przystojniaku", ośliniłeś całą szybę - wyrwał mnie ze snu delikatny głos Grześka. - Autobus coś nawalił, jest przerwa na fajkę. Palisz?

Cóż, nie odmówiłem...