piątek, 30 grudnia 2016

Wyjazd integracyjny - dzień pierwszy.

Papieros smakował zaskakująco słodko, uderzył mi do głowy aż zaczęło mi się w niej kręcić. Porady, odnośnie poprawnego zaciągania się, które wyśniły mi się kilkanaście minut wcześniej, okazały się nadzwyczaj pomocne. Najwidoczniej musiałem gdzieś słyszeć podobne słowa, pewnie jeszcze na studniach, a mój podstępny umysł przywołał te wspomnienia idealnie komponując sen.

Dalsza droga do Kołobrzegu przebiegła bez większych trudności. Już na miejscu okazało się, że pod względem hotelu, mój sen był koszmarem. Ośrodek był najwyższej klasy, nowoczesny, przestronny a od wejścia witał nas młody recepcjonista o idealnej fryzurze i z uśmiechem pełnym białych równych ząbków. Bardzo miły i uczynny chłopak pomógł każdemu odnaleźć swój pokój oraz nie pozwolił nikomu dźwigać walizek. Pokoje były olbrzymie. Bez większego problemu, w pokoju w którym spałem, można by rozlokować kilka dodatkowych łóżek. Łazienka była spora, z kabiną prysznicową i jacuzzi. Oczywiście w pokojach obowiązywał bezwzględny zakaz palenia, ale kwatery dla palaczy wyposażone były w kameralny tarasik. Jednym słowem - szef się postarał.

Grzesiek był dla mnie bardzo miły, ale nie zabiegał o moją uwagę jak we śnie... szkoda... Od samego wejścia zapalił papierosa, w miejscu do tego przeznaczonym i ciągle gadał przez komórkę, nawet potem, szykując się na bankiet. Co chwilę słyszałem tylko piski jego dziewczyny, która bez przerwy do niego wydzwaniała, a on, zapewniał ją, że ani nie będzie za dużo pił ani też nic dziś nie stanie się takiego czego mógłby żałować. Dodał jeszcze, że w naszym zespole jest bardzo mało kobiet, a te które z nami przyjechały są w wieku jego matki. Dziewczyna mogła być spokojna. 

Obszerna łazienka uchroniła Grześka od mojego wścibskiego wzroku. Ciekawość zżerała mnie czy mój umysł poradził sobie z ciałem mojego współlokatora, czy zbytnio go nie wyidealizował. Nagle sms: "przynieś mi proszę ręcznik z mojej torby" - od Grześka. Zerwałem się na równe nogi - w takim hotelu nie dali ręczników? Nie ma ręcznika to znaczy, że jest goły i mokry i nie ma się czym zakryć. To była moja szansa. Wszedłem, rzeczywiście było jak myślałem, a Grzesiek nawet nie krępował się przy mnie swoją nagością. Mój wzrok dyskretnie spenetrował jego ciało. Wszystko się zgadzało. No  tak, przecież wyskoczyliśmy kiedyś popływać po pracy z grupką osób. On wtedy był zaledwie po kilku pierwszych dniach w pracy i jeszcze go dobrze nie rozpoznawałem. Wtedy musiałem zapamiętać jego idealne ciało.

Podałem ręcznik, rzuciłem głupim żartem w jego stylu i wyszedłem. Wieczór był okropnie nudny. Poprawne rozmowy, alkohol i wymuszony uśmiech. Męczył mnie ten bankiet. Grzesiek natomiast bawił się bardzo dobrze i zdecydowanie przegiął z ilością wypitych drinków. Nie wybrał jednak mojego towarzystwa. W ogóle traktował mnie jak powietrze. Stwierdziłem, że czas się zawijać do pokoju. Wolę pogapić się w laptopa, skoro mam tu Wi-Fi. 

Od niechcenia przerzuciłem kilka stron ze zdjęciami seksownych (pół)nagich chłopaków. Nawet nie miałem ochoty się zabawić sam ze sobą. W okolicach godziny drugiej usłyszałem odgłosy zbliżającej się grupki w kierunku naszego pokoju. pewnie to Grzesiek wracał wciąż rozmawiając i dobrze się bawiąc ze swoimi przygłupimi koleżkami. Zamknąłem szybko laptopa i wskoczyłem pod kołdrę udając sen. 

Grzesiek wszedł do pokoju, zapalił lampkę nocną, która spowodowała, że w pokoju zrobił się półmrok. Widział, że mam zamknięte oczy, więc nawet mnie nie zaczepiał. Swobodnie, bo przecież spałem, zrzucił z siebie swoje modne ubranie a moim oczom ukazał się olbrzymi wzwód. Pokręcił się chwilę po pokoju po czym rzucił się na swoje łóżko. Obróciłem się tak, by móc obserwować jego idealne ciało. Penis najwidoczniej nie opadł mu przez kolejne kilkanaście minut, bo pod kołdrą zrobił się charakterystyczny namiot. Byłem pewny, że już śpi. Nagle usłyszałem znajome mlaskanie napletka. Grzesiek chyba nie wytrzymał i musiał sobie ulżyć. Wstać i mu pomóc? Nie... To nie sen. Wole nie ryzykować.

Leżący na łóżku obok w połowie trzeźwy chłopak lekko postękiwał było mu zdecydowanie przyjemnie. W pewnym momencie odsłonił kołdrę a moim oczom ukazał się OLBRZYMI wilgotny od preejakulatu penis. Chciałem się na niego rzucić i pomóc mu lub nawet go wyręczyć. Skarciłem się w myślach. Dobre i  to, że mogę popatrzeć. W pewnym momencie długa ręka Grześka wyleciała w moją stronę. O mały włos nie podskoczyłem! Nie. Nie zdawał sobie sprawy, że patrzę - chwycił po prostu swoje bokserki, przekręcił się na bok i z ciężkim oddechem, lekko pojękując, wyrzucił z siebie pokaźny ładunek śnieżnobiałego nasienia. Wszystko wylądowało na owych bokserkach. Grzesiek ostentacyjnie zrzucił je z łóżka (nawet nie wytarł do końca członka), po czym odwrócił się na drugi bok, plecami do mnie i momentalnie zasnął. 

Słabe światło nocnej lampki padało wprost na obspermione bokserki mojego kolegi. Emocje we mnie buzowały. Mój penis stał nieprzerwanie od kilkunastu minut, ale zwykła masturbacja w takiej sytuacji  na pewno by mi nie wystarczyła. Odurzony zapachem świeżego nasienia, który unosił się w całym pokoju, leżałem na boku wpatrzony w bieliznę na podłodze. Miałem wypieki na twarzy a pod językiem czułem słodki smak podniecenia. Nie wytrzymałem. Sięgnąłem po bokserki i niewiele myśląc zlizałem z nich cały pozostawiony przez Grześka ładunek. Sperma wciąż była ciepła i gęsta. Podniecenie sięgnęło zenitu. Lekko naprężyłem penisa i poczułem, że dochodzę. Przystawiłem do członka trzymane w ręku bokserki i zalałem je swoim nasieniem, dusząc usta w poduszkę by być bezszelestnym. Po wszystkim wytarłem penisa dokładnie i odłożyłem majtki Grześka na miejsce.

Zapach spermy nie pozwolił mi zasnąć jeszcze przez kilkanaście minut. Na języku wciąż czułem smak Grześka, co prawda nie było mi aż tak dobrze jak w moim śnie, ale i  tak osiągnąłem swój mały raj. Chłopak, o ile cokolwiek będzie pamiętał, nie powinien nic zauważyć. Jutro rano, jego bokserki będą sztywne od spermy, wprawdzie nie jego, ale tego już się nie dowie. 

Obudził mnie smród dymu papierosowego. Grzesiek wstał przede mną i leczył kaca na tarasie, popalając porannego szluga. Był oparty o barierkę i patrzył w stronę morza. Zaspanym wzrokiem popatrzyłem na jego zgrabny tyłeczek uświadamiając sobie, że mam poranny wzwód. Ku mojemu zaskoczeniu, Grzesiek miał na sobie wczorajsze bokserki. Nie jestem pewien, ale wydaje mi się, że nawet do końca nie wyschły... Uśmiech pojawił się na mojej twarzy a penis, podkręcony tym widokiem i świadomością mojego nasienia na pięknych jajkach współlokatora, stwardniał jeszcze bardziej. Jeszcze jedna wspólna noc przed nami, a ja już nie żałuję tego wyjazdu...


środa, 28 grudnia 2016

Pierwszy papieros...

- Zapalisz? - Machając mi przed oczyma rzucił od niechcenia Grzesiek. Dobrze znał odpowiedź i moje nastawienie do palaczy. Obrzuciłem go tylko znaczącym spojrzeniem a on ostentacyjnie wyjął zębami papierosa z paczki, po czym z szyderczym uśmiechem zapalił go osłaniając się od wiatru.
Od dziś przez cały weekend będę musiał mieszkać z tym "śmierdzielem"! - Krzyknąłem do siebie w myślach. Jak ja nie znoszę wyjazdów integracyjnych. Gdyby nie "rozkaz" od szefa za żadne skarby by mnie tam nie było. I jeszcze ten homofobiczny Grzesiek w pokoju. Nie, oczywiście, podoba mi się - no może nie teraz, gdy czuję od niego smród papierosa...

- Weźmiesz moją walizkę? Widzisz, że mam zajętą jedną rękę. - Powiedział do mnie, z głupim uśmiechem na twarzy, Grzesiek,  wskazując na torbę. Serio, wolę już te żarty niż te o "pedałach". Szarpnąłem za torbę i udałem się po schodach do naszego wspólnego pokoju. Po co hetero facetowi tyle rzeczy? - Pomyślałem, ale od razu wybiłem się z analizowania mało interesującego mnie bagażu mojego przejściowego współlokatora.

Pokój był... mały, dwa małe ciasne łóżka w tak niewielkiej odległości od siebie, że z trudem można było przejść obok nich. Jakaś mała komoda przy drzwiach, a obok niej wejście do łazienki. Nawet telewizora nie ma... Umrę z nudów...

Grzesiek przyczłapał się po chwili. Od chwili gdy przekroczył próg naszej wspólnej "celi", całe pomieszczenie wypełniła ohydna woń przed chwilą wypalonego papierosa.

- No to co? To będzie moje ok?! - Wykrzyczał niczym pięciolatek na widok lizaka, po czym rzucił się na jedno z łóżek. Chciałem nawet jakoś zripostować jego żart, ale smród, który unosił się wciąż w powietrzu zniechęcił mnie do otwierania ust. Zmarszczyłem tylko brwi, zmierzyłem go znów pogardliwie i rzuciłem swoją torbę na drugie łóżko.

- Błagam, tylko powiedz, że nie wziąłeś pokoju dla palaczy - wysyczałem przez zęby w stronę rozbawionego współlokatora.
- No, oczywiście, że dla palących, przecież nie będę palił na zewnątrz - odrzucił z rozbawieniem, a po chwili, widząc frustrację malującą się na mojej twarzy, dodał - może dziś też będziesz palił, słyszałem, że nigdy tego nie próbowałeś... Skąd wiesz, że ci się nie podoba.
- Tak lubisz eksperymenty? To może spróbuj wyskoczyć przez okno, tylko zabierz ze sobą te ohydztwa!
- Już próbowałem - lot fajny, ale lądowanie nieciekawe - wcisnął trochę na siłę jeden ze swoich żarcików, a następnie chwycił za swoja torbę. Nawet mnie rozbawił, choć moja twarz temu przeczyła.

Wyjął ubrania, które chyba zamierzał ubrać na dzisiejszy wieczór. Nawet ładne, szkoda, że tak przesiąkną dymem papierosowym.

- O, kurwa! - Usłyszałem po chwili przytłumiony głos Grześka dobiegający z łazienki - Ja myślałem, że ten pokój jest ciasny, ale to to już przesada.
Nie chciało mi się wstawać więc zdecydowania olałem to co mówił i znów skupiłem swój wzrok na jakimś branżowym czasopiśmie, które udało mi się zabrać z recepcji. W tej samej chwili usłyszałem szum spadającej na łóżko koszuli, lekko uniosłem wzrok. Grzesiek chyba się nie zmieścił w łaźni, które przynależała do pokoju, więc postanowił się rozebrać w pokoiku. W sumie - pomyślałem - może chociaż taką będę miał rozrywkę dziś.

Nie krępował się, bo pomimo, że od trzynastego roku życia jestem zdeklarowanym gejem, prawie nikt o tym nie wie. A już na pewno nikt w pracy. Jestem przecież zwykłym chłopakiem, może trochę lepiej zadbanym niż inni  w moim wieku, ale przecież tego wymaga nasz zawód i ciągły kontakt z klientem. Jak na 180 cm wzrostu byłem dość przeciętnej budowy, nie wyróżniał mnie ani obfity brzuszek, ani wyrzeźbione mięśnie. O włosy jakoś tez przesadnie nie dbałem - raczej krótka nieokiełznana czupryna lekko wzmocniona żelem, ot taki przeciętny dwudziestosześciolatek.

Grzesiek, był o trzy lata młodszy, a mimo to zajmował równe ze mną stanowisko - irytowało to chyba bardziej niż jego, nieśmieszne żarty. Jednak całokształt rekompensowała jego smukła sylwetka. Szczególnie teraz gdy stał przede mną bez koszulki i gdy spode łba mogłem przyjrzeć się jego nieowłosionej, wyrzeźbionej klacie. Zgiął swój brzuch, a sześciopak na nim utworzył przepiękną tarkę, zsunął spodnie i wypięty na kilka centymetrów ode mnie szukał czegoś w torbie. Wtedy uświadomiłem sobie, że ma idealne ciało - w stu procentach spełniające moje wygórowane wymogi. Jest niższy ode mnie, bo ma trochę ponad 170 cm wzrostu, przy czym jest zarówno chudy jak i wyrzeźbiony... Myślałem, że taka przeciwstawność może się narodzić tylko w moich fantazjach.

Patrząc na niego dyskretnie zastanawiałem się czy nie widać wzwodu w moich luźnych spodniach. Na wszelki wypadek ułożyłem tak nogi, żeby wszystko zamaskować. Wtedy, aż się wystraszyłem, zobaczyłem, że Grzesiek wyciągnął ze swojej torby świeże bokserki, a dosłownie milisekundy później płynnym ruchem zrzucił te, które obecnie miał na sobie. Miał jędrny tyłeczek.. aż chciałem zatopić w nim swoje ząbki... Wybiłem się jednak z tej fantazji próbując przywrócić się do porządku. Niestety (albo stety) Grzesiek odwrócił się w moją stronę.

- Masz może pożyczyć antyperspirant? Chyba jednak nie zabrałem swojego. - Jego penis był idealny. Pomimo, że był w stanie spoczynku był nienaturalnie długi - a to uwielbiam. Smukła i kształtna moszna lekko i z gracją prezentowała się spod gigantycznego członka mojego młodszego kolegi, a dokładnie przystrzyżone włoski łonowe uzupełniały całość arcydzieła.

Mimo, że wciąż nie patrzyłem wprost, bardziej kątem oka, zrozumiałem, że jego pytanie zbyt długo pozostaje bez odpowiedzi.

- Może powtórzyć? - Rzuciłem improwizując - Wyłączyłem się czytając. Wiesz to pozwala mi zapomnieć o tym jak okropnie cuchniesz. - Moja zbyt ostra i zupełnie nie na miejscu "szpilka" (przecież pytał o dezodorant), trochę uraziła uśmiechniętego na co dzień Grześka, aż posępniał, po czym ponowił pytanie.

- Jest w bocznej kieszeni mojej torby - powiedziałem automatycznie, od niechcenia wskazując na torbę palcem, udając, że nie odrywam oczu od tekstu. Już w chwili gdy to mówiłem poczułem, że będę tego żałował - zdecydowanie nikt nie powinien grzebać w rzeczach geja, szczególnie takiego, który wciąż siedzi w szafie.

- Ho-ho, gumki i żel, to widzę, że taką rozrywkę sobie kolega przygotował? Pożyczysz jakbym potrzebował? Liczę dziś na ostry seks - wpadł w słowotok upokarzania mnie Grzesiek. W sumie, dobrze, że znalazł tylko tak neutralne rzeczy, ani prezerwatywa, ani żel, nie wskazują na moją orientację. Rzuciłem tylko jakimś wrednym tekstem, mając pretekst by wyprostować głowę i popatrzeć na niego "pełnym wzrokiem". Naprawdę mi się podobał.

Około dziewiętnastej byliśmy już w sali bankietowej. Prezes posmęcił swoim przemówieniem, a Grzesiek zdążył zaliczyć już dwa głębsze z kolegami z księgowości. My byliśmy w firmie najmłodsi, a reszta załogi za punkt honoru postawiła sobie upicie nas do nieprzytomności. Na szczęście mam mocną głowę, czego nie można powiedzieć o Grześku. Już o dwudziestej trzydzieści bełkotał głupoty i wieszał się na nielicznych w tym towarzystwie przedstawicielkach, potocznie zwanej, płci pięknej.
Z początku było mi obojętne jak się bawi mój młody kolega, ale potem stwierdziłem, że trzeba go trochę opanować - wystarczy mi dym w pokoju, nie potrzebuję jeszcze aromatów wymiocin.

Postanowiłem więc, odprowadzić go do pokoju. Nawet nie protestował. Weszliśmy, usiadł na moim łóżku, wyjął z kieszeni paczkę papierów i znów na siłę mnie poczęstował. Nie wyglądał już na tak pijanego jak przed chwilą, choć jego oddech zupełnie temu przeczył. Machnąłem tylko głową z grymasem złości na twarzy. Już otworzyłem usta by odpowiednio skwitować jego nachalne propozycje, ale uprzedził mnie:

- Niektórzy mówią, że wolisz cygara. - Rzuciła jakby to było najnormalniejsze na świcie.
- Co ty pierdolisz, jesteś pijany! - Warknąłem.
- Ja nigdy nie paliłem cygara - powiedział jakby do siebie - może zrobimy zakład?
- Weź się uspokój i, jak już musisz, to pal na swoim łóżku, dobrze?
- Ja pobawię się dziś cygarem a ty zapalisz szluga, umowa stoi? - mówiąc to zapalił papierosa i spojrzał swoimi dużymi ciemnobrązowymi oczami wprost w moje. Jego spojrzenie było pewne, i nie było w nim widać ani grama alkoholowego bełkotu.
- Nie lubię takich zagadek, mów o co ci chodzi... zresztą, daj mi spokój - ostentacyjnie i na pokaz kaszlnąłem, rozganiając sprzed twarzy dym dłonią.
- No cóż, ja tam lubię eksperymentować, myślałem, że się dołączysz. - Zaciągnął się i wydmuchał mi olbrzymią ilość dymu wprost w twarz. Jego usta były smukłe i, poprzez podrażnienie dymem, bardziej czerwone. Aż chciałem go pocałować.

Zauważył, że wpatruję się w niego jak w obrazek. Pewnym ruchem wyjął papierosa z ust i wsadził go w moje.
- Zaciągnij się. - Bezwarunkowo wykonałem polecenie, byłem jak podczas transu hipnotycznego. Nagle moje płuca wypełnił odrażający dym, krtań zadrapała a ja sam, zacząłem kaszleć jak podczas ataku chemicznego.
- Ha, ha, ha - roześmiał się - ty faktycznie nigdy nie paliłeś! - Jego oczy błyszczały, równie pięknie jak idealnie równe, zgrabne małe ząbki, które obecnie układały się w uroczy uśmiech. Klepnął mnie kilka razy w plecy i posadził na swoim łóżku.

- Musisz wolniej... - wymienił mi całą litanię wskazówek, jak mam się zaciągnąć, sam pokazał jak to robi. Wciąż nie protestowałem, bo co chwilę wkładał w moją dłoń papierosa, lub go z niej zbierał, dotykając mnie przy tym każdorazowo. Jego ręce były bardziej delikatne niż mogłem sobie to wymarzyć. Zaciągnąłem się jeszcze raz, tym razem zgodnie z instrukcjami, poczułem jak nikotyna uderza mi do głowy, było to tysiąckroć lepsze od alkoholu. Odchyliłem głowę i wypuściłem z płuc dym. Czułem się bosko. Wtedy poczułem dwie delikatne dłonie na moim pasku.

- A co TY robisz?! - wrzasnąłem.
- Przecież widzę, że chowasz tam cygaro - wysilił się na swój nieśmieszny żart - mówiłem, przecież, że też chce spróbować dziś nowości.
Krótko przeanalizowałem sprawę w głowie. Może jest na tyle pijany, że nie będzie pamiętał. Nawet jak... nie odtrącę go, to jest silniejsze ode mnie.
Wyszarpał ze mnie spodnie. Pod nimi czekały na niego bokserki, skrywające mój członek w pełnym wzwodzie. Tak na mnie działa dotyk faceta o idealnej urodzie. Bez słowa, ale już z większą gracją, uchylił delikatnie moją bieliznę, odsłaniając wydepilowanego penisa. Nie był największy na świecie, 18 centymetrów to nie rekord świata.
Grzesiek otworzył szerzej oczy i coś burknął do siebie, nie wiem czy z zachwytu czy z przerażenia. Wziął go delikatnie w lewą dłoń, a prawą opuścił moje bokserki do kolan. Zupełnie poddałem się, a raczej oddałem mojemu współlokatorowi. Zaciągając się trzymanym w reku papierosem niecierpliwie czekałem na rozwój tej niespodziewanej akcji.
Druga ręka Grześka wylądowała na moich jądrach i w tej samej chwili poczułem jego zgrabne i wilgotne usta na czubku mojego penisa. Czułem wręcz jak w rozkoszy zamyka oczy, a gdy obciągał ustami mój napletek jęknął na potwierdzenie. Ręka, którą trzymał moje przyrodzenie, zsunęła się synchronicznie z jego ustami w dół, dając mi pierwszą falę rozkoszy, teraz to ja delikatnie, mimowolnie jęknąłem. Poczułem jak mój penis wpada w jego mięciutki języczek, a - przed chwilą podziwiane przeze mnie - ząbki zalotnie pieszczą mój żołądź. Swoim cudownym języczkiem, Grzesiek dotarł w każdy zakamarek mojego naprężonego napletka, nawilżając go odpowiednio. Później gwałtownie cofnął głowę i zaczął wykonywać nią dynamiczne ruchy góra-dół. Byłem w raju. Idealny chłopak robi mi idealnego loda. Rozkosz narastała ja zrozumiałem, że w takim tempie, chłopak, którego uważam, za homofoba, doprowadzi mnie wprost do finiszu. Chciałem jakoś zareagować, w tym celu włożyłem mu rękę w gęste bujne, czarne włosy. To dodatkowo zwiększyło moje doznania i znów cicho jęknąłem. Grzesiek najwidoczniej od czytał to jako znak, że zaraz kończę. Rozluźnij więc dłoń, w której dotąd trzymał mojego penisa a jego usta, trochę przez cud grawitacji, a trochę pod naporem mojej reki opadły aż po sama jądra. Nos Grześka z gracją wylądował na moim podbrzuszu.
Przed moimi oczami ukazały się gwiazdki, pod językiem poczułem słodki zapach i straciłem dech, bynajmniej nie przez wciąż trzymanego przeze mnie papierosa. Tak do końca tego nie chciałem. Znaczy chciałem, ale sam nie wiem co sobie myślałem na temat finału tych igraszek. Nie było czasu na zastanawianie się i było zdecydowanie za późno na to by go odepchnąć. Zajęczałem kilka razy głośno, nie zważając na to czy ktoś mnie usłyszy. Jęcząc i dysząc poczułem jak z mojego napiętego do granic możliwości, pod naporem idealnych ust mojego wymarzonego mężczyzny, penisa, energicznie wystrzeliwuje ładunek gorącego i gęstego nasienia. Pomimo tego, że się lekko dławił, Grzesiek starał się nie cofać głowy, a może nie pozwalała mu na to moja ręka, którą wciąż miałem wplecioną w jego bujną czuprynę. Czułem jak pot spływa mi po plecach, a kolejne dreszcze wprowadzają mnie w silne spazmy orgazmu, przyjemne do granic możliwości. To był jeden z dłuższych orgazmów w moim życiu i zdecydowanie najlepszy. Grzesiek delikatnie zsunął się z mojego wciąż sztywnego penisa, łykając jeszcze resztki nasienia. Czując w ustach gorzki smak papierosa, zaciągnąłem jego ohydny cyjanek do płuc po raz kolejny. W oczach Grześka stały łzy, które były wynikiem zbyt łapczywego zabawiania się moim cygarem. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy, bo zrozumiałem, że zapewne tak samo wyglądałem kilka chwil wcześniej, gdy nieumiejętnie zachłysnąłem się trzymanym po raz pierwszy papierosem. Stwierdziłem, że postąpię tak samo miło jak on, i pokażę, wyjaśnię wszystko co i jak...

Nagle poczułem silne uderzenie w ramię...

- Hej, "przystojniaku", ośliniłeś całą szybę - wyrwał mnie ze snu delikatny głos Grześka. - Autobus coś nawalił, jest przerwa na fajkę. Palisz?

Cóż, nie odmówiłem...